Jest jesień, pogoda szaleje, łatwo więc zapadamy na różnego rodzaju infekcje. Ratować się można m.in Syropem z czarnego bzu. Robię go już od kilku lat ale dopiero teraz zebrałam się aby o nim napisać. Stosujemy go przy przeziębieniu, działa napotnie i wzmacnia układ odpornościowy. Najlepiej pić go regularnie w okresie jesienno zimowym ale .. nie oszukujmy się. Nie zawsze to się udaje. My stosujemy w stanach osłabienia. Jedno dziecko woli syrop z cebuli inne z czarnego bzu. Matka musi więc wykazać się "elastycznością" w dzialaniu.
Pierwszy syrop jaki zrobiłam był wg. przepisu ze strony Agnieszki Maciąg: Syrop-z-kwiatow-czarnego-bzu, potem jednak odrobinę ewoluował.
- ok. 80 baldachów kwiatów czarnego bzu (dobrze rozwiniętych)
- sok wyciśnięty z 5 dużych cytryn (bez pestek!!!)
- 1 litry wody
- 1 kg cukru
Nie myjemy baldachów, ponieważ spłukalibyśmy pyłek.
Kwiaty dokładnie oddzielamy od łodyżek, które są gorzkawe (ja obcinam je nożyczkami - ja też). Zalewamy je wrzątkiem i odstawiamy w chłodne miejsce na co najmniej 12 godzin (ja odstawiam na 24 godziny). Po tym czasie przecedzamy, dodajemy cukier, sok z cytryn, podgrzewamy (cukier musi dokładnie się rozpuścić). NIE gotujemy tego syropu, jedynie doprowadzamy do wrzenia i NATYCHMIAST, taki mocno gorący, wlewamy do wyparzonych, szczelnie zamykanych butelek lub słoików. Zakręcamy słoiki i odwracamy do góry dnem. Dopiero gdy zupełnie ostygną stawiamy je "normalnie". Nie pasteryzujemy. Syrop robi się mętny na dnie ale jest to całkowicie normalne zjawisko.