niedziela, 8 października 2017

Fartuch babci.


Ostatnio, w mediach społecznościowych, trafiłam na taki demotywator: 



Niestety, nie pamiętam fartucha mojej babci choć kojarzę, że był takowy. Coś w tym jest. Ten fartuch niby nic pięknego a tyle ciepła jest z nim związane. A wy? Macie jakiś fartuch? Używacie w ogóle czegoś takiego?
W tym roku zarówno dolinowi sąsiedzi jak i my uczestniczyliśmy w dniu (a nawet dniach) Florentynowa. Pojawiłam się tam oczywiście w swoim dolinowym atrybucie czyli fartuchu. Jeden z sąsiadów stwierdził, że jestem już po "pracy" więc mogę fartuch zdjąć i bawić się w tzw. "cywilu" jak inni.  Poza tym chyba nigdy nie widział mnie bez fartucha tylko ciągle w nim. Fakt. Ale odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że w tym fartuchu jestem sobą i czuję się w nim bezpieczna.   


Ale miłość do fartucha nie pojawiła się u mnie 3 lata temu. Było to dużo wcześniej.  Dawno temu kiedy byłam słodką nastolatką wymyśliłam sobie, że wyhaftuję sobie fartuszek do mojego mieszkania. Część zasadnicza fartuszka została wykonana. Miał on być zszyty na maszynie przez mamę ale .... zaginął gdzieś w czeluściach szaf na prawie 30 lat. Znalazł się w tym roku!!! Czy zdążę go jeszcze w tym roku dokończyć? zobaczymy. Znalazło się też kilka innych prac ale o tym przy innej okazji. A oto mój przyszły fartuszek: 




Batmanowy kwadrat.

 Wszem i wobec ogłaszam zakończenie wyszywania batmanowego logo. Miało być łatwo i szybko a codzienność zweryfikowała moje plany. Nie wyrobi...